czwartek, 10 czerwca 2010

KULISY przygotowania TRZECIEGO ZAMACHU w 1983 roku, na ŻYCIE PAPIEŻA JANA PAWŁA II

KULISY przygotowania TRZECIEGO ZAMACHU w 1983 roku, na ŻYCIE PAPIEŻA JANA PAWŁA II, podczas pielgrzymki do Polski w czasie „Stanu Wojennego”, na 600-lecie obrazu Matki Boskiej w Częstochowie.

Oparte na informacji, przekazanej papieżowi podczas wizyty w Watykanie, przez Przewodniczącego Rady Najwyższej ZSSR. Anatolia Gorbowa. Wskazując na odlaną w brązie statuetkę spracowanego robotnika, dar od „Solidarności” Huty Warszawa, nafaszerowaną czeskim plastikiem „Semtexem”.

W drugą informacje będzie trudno uwierzyć, bo pochodzi z nieba. W 1935 roku lipiec, 12, objawia się Matka Boża Maryja, dziewczynce pilnującej pasącego się bydła na łąkach wsi Przygody, parafia Suchożebry, powiat Siedlce. Objawienia trwały do 1943 rok, lipca, 19, przez, 8 lat. Dotychczas nie chcą księża biskupi piastujący urząd w diecezji siedleckiej, uznać prawdziwość tych objawień. Wizjonerką na początku była 11 letnia dziewczynka Helena Parapura. Mnie Wandę Stańską, w 1935 roku, sierpień, 26, wzięła mnie moja mama na te objawienia, na łąkach wsi Przygody, miałam wtedy 10 lat. Jak się rozpoczęło objawienie - rozmowa nieba z dziewczynką na ziemi. Ja nieświadoma tego, że jestem wezwana przez Matkę Bożą Maryję, biegnę przeskakując przez nogi klęcznych ludzi i nie znając miejsca gdzie klęczy wizjonerka klękam przy niej, po prawej stronie, i patrzę w górę, gdzie ma zwrócone oczy wizjonerka. Trwa rozmowa, której nie słychać, tylko poruszenie ust dziewczynki, bez głosu. Do dziewczynki klęczącej i trzymającej złożone ręce na dotyk, podchodzi dwóch młodych silnych mężczyzn, mają za zadanie od ks. proboszcza Dragana, spróbować rozdzielić złożone ręce na dotyk wizjonerki. Chwytają, każdy za rękę i opierając się mocno nogami o ziemię, ciągną każdy za jedną rękę do siebie, wizjonerka ani nie drgnęła. Dwóch młodych silnych mężczyzn nie dali rady rozdzielić rąk wizjonerki, machnęli tylko swymi rękami i odeszli. Gdy skończyło się objawienie, moje oczy zostały skierowane gdzie klęczała moja mama. Pobiegłam do niej, mama nie wiedziała, że mnie przy niej nie ma, wróciliśmy z mama do domu. A następnego dnia znów poszłam pilnować pasącego się bydła, też byłam pastuszką. Rodzice na wsi, posyłali swe dzieci do lżejszych prac, na polu i przy zwierzętach w gospodarstwie.

Wtedy nie wiedziałam, że Matka Boża Maryja posłuży się mną, aby ratować Kościół – życie papieża Jana Pawła II i żeby była Polska Niepodległa.
W 2003 roku, luty, 27, otrzymuje od Matki Bożej Maryi, polecenie informowania „Rządy państw, o zagrożeniu skutkami Apokalipsy, które dotkną świat”, jeżeli ludzkość nie powróci do wiary w Boga Ojca i Jego Syna Jezusa Chrystusa. Ludzkość dotkną potworne kary, przekazane w „Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej” wydanej 1995 roku, w Polsce. W książce Pt „Przepowiednie dla świata”, pod nazwą „FATIMA 1917”. Wydawcą był Stefan Budzyński, który na polecenie papieża Jana Pawła II, wydał w Polsce „Trzecia Tajemnice Fatimską”. Poprzedni papieże nie chcieli ogłosić treści orędzi fatimskich całemu światu, z powodu potwornych kar przekazanych w orędziach – nazywanych „Trzecią Tajemnicą Fatimską”.

Dnia 25 marca 1983 roku, będąc na wieczornym nabożeństwie w Kościele, przy ulicy Rakowieckiej i Chodkiewicza o godz. 19, w święto Zwiastowania Pańskiego pozostaje w Kościele, po Mszy św., aby pomodlić się przy trumnie św. Andrzeja Boboli, stojącej pod ołtarzem. Prosząc Go, o dalszą opiekę nad moim synem, podczas „Stanu wojennego”, należał do „Solidarności”. W czasie modlitwy, słyszę człapiące kroki, myślałam, że zakonnik idzie zamknąć Kościół. Chce wstać, ale ręka idącego z tyłu zakonnika nie pozwala mi powstać, uciska prawe ramię. Zerknęłam na swoje ramię i widzę, że na ręce jest rękawiczka osłaniająca dłoń. Takie rękawiczki nosił podziwiany przez mnie zakonnik Pedro Pio, stygmatyk z Włoch. Przypomniałam sobie że Pedro Pio zmarł w 1968 roku. Mam spotkanie, z duszą zmarłego na ziemi Pedro Pio.

Czekam, mówi do mnie Pedro Pio, „Że przysyła Go do mnie Matka Boża Maryja. Konieczna jest modlitwa, bo na papieża Jana Pawła II, został wydany po raz trzeci wyrok śmierci, przez Jurija Andropowa, który zagraża Kościołowi i odzyskanie Niepodległości przez Polskę. Należy modlić się przez cały rok – 365 dni, mówi Pedro Pio, oddając swoje życie Wandy Stańskiej-Prószyńskiej Panu Bogu i prosząc o śmierć dla Jurij Andropowa, bo zagraża Kościołowi i Polsce”. Wyraziłam zgodę, przypomniała mi się obietnica, przekazana przez Matkę Bożą Maryję podczas objawień na Przygodach, że Polska odzyska Nieodległość bez rozlewu krwi. Pomyślałam „Kat węgierski” zasłużył na wcześniejszą śmierć, wydając wyrok śmierci na papieża, podczas pielgrzymki do Polski.
Pedro Pio powiedział, że Andropow posiada jasnowidza, który wskazuje miejsce ukrycia ludzi, którzy narazili się Andropowi. Andropow posyła swego człowieka, do miejsca gdzie ukrywają się ludzie, którzy narazili się Andropowi, aby ich zabił, a udało im się wcześniej uniknąć śmierci.
Poprosiłam Pedro Pio, żeby moje dzieci opuścili Polskę, a ja będę się modlić, nic nie mówiąc mężowi. Poprosiłam Pedro Pio o opiekę, abym mogła wykonać polecenie Matki Bożej Maryi i modlić się przez 365 dni, oddając swoje życie Panu Bogu i prosić o śmierć dla Jurija Andropowa.
Modlitwa moja trwała od wieczora 25 marca 1983 roku, do wieczora 08 lutego 1984 roku.

Rano dnia 09 lutego 1984 roku, zobaczyłam głowę zmarłego Jurij Andropowa w oknie mego balkonu. Był zapuchnięty i nie ogolony.
Przepraszam, radość moja tak była wielka, że „KAT” ludności węgierskiej nie żyje. Wiadomości w telewizji potwierdziły śmieć Przewodniczącego Rady Najwyższej ZSSR i KGB, Jurija Andropowa. „Solidarność”, mogła już żądać praw utworzenia związku, nie groziła im śmierć jak na Węgrzech.
Pokazany był w telewizji skok przez płot Lecha Wałęsy, byłego agenta SB, który miał przekazywać wszystko co dzieje się w stoczni. Matka Boża Maryja i nim się posłużyła, w rokowaniach z Rządem w sprawie utworzenia wolnych „Związków”, a potem Polska odzyskała Niepodległość.
Gdyby Jurij Andropow jeszcze żył, nie miał by możliwości przeżyć Lech Wałęsa, za sprzeniewierzenie się SB, nie byłoby papieża Jana Pawła II, a z nim była związana sprawa odzyskania Niepodległości Polski i innych państw.
Prawdopodobnie gen. Wojciech Jaruzelski i gen M Kiszczak obawiali się wielkich rozruchów i dla tego wprowadzili „Stan wojenny w Polsce”, aby uniemożliwić wymordowania dużej ilości ludności w Polsce, szczególnie należących do „SOLIDARNOŚCI”.


W książce wydanej przez ROK Corporation w Warszawie w 1999 roku Pt. „ZABIĆ TEGO POLAKA”, autor nie podał swego nazwiska, w obawie o swe życie. Prawdopodobnie mógł mieć informacje o tym wydarzeniu, od wysoko postawionych w partii pracowników KGB i SB w Polsce. Mógł sam pracować w wywiadzie i miał dostęp do niektórych dokumentów, lub przekazał mu papież, informacje przekazane podczas Jego rozmowy z Gorbaczowem w czasie Jego dwu krotnej wizyty w Watykanie. Z treścią książki „Zabić tego Polaka”, zapoznałam się przez przypadek, po wielu latach rozmawiając z koleżanką o zamachach na życie papieża Jana Pawła II, powiedziała mi, że czytała o tym zamachu w książce „Zabić tego Polaka”, będąc w Paryżu.

W Moskwie po śmierci Przewodniczącego Rady Najwyższej ZSSR i KGB Leonida Ilicza Breżniewa w 1982 roku, zostaje powołany na to stanowisko Jurij Władimirowicz Andropow, poprzednio przewodniczący KGB, w Moskwie.

Do Przewodniczącego Rady Najwyższej ZSSR i KGB Jurija Władimirowicza Andropowa, dotarła nadesłana informacja z Polski od rezydenta KGB w Polsce, gen. Jewlenki, że po rozmowie z kardynałem Józefem Glempem, gen. Wojciech Jaruzelski postanowił wypuścić z więzienia Lecha Wałęsę, mimo istniejącego w Polsce „Stanu wojennego” i wysłać do papieża Jana Pawła II, zaproszenie na pielgrzymkę do Polski w 1983 roku. Ta wiadomość bardzo wzburzyła Andropowa, nienawidził „Namiestnika” (czyli Jana Pawła II), jako największego wroga komunizmu.

Po namyśle uznał, że nadarza się sposobność po raz trzeci dokonać zamachu na życie „Namiestnika” w Polsce, po poprzednich nie udanych na niego zamachach. W tym celu Andropow polecił dyrektorowi tajnego XVI Samodzielnego Zarządu KGB „Michałowi”, wezwać do Moskwy najlepszego agenta na zachodzie Europy, Josipa Małkowa, posługującego się
paszportem na nazwisko Joseph Mallory. „Michałow” dyrektor tajnego XVI Samodzielnego Zarządu KGB w Moskwie, oświadczył po przybyciu do niego Josipa Małkowa, że ma dla niego zadanie zapoznania się z aktami „Namiestnika”. Na których już dwukrotnie „Połamaliśmy sobie zęby”. Po zapoznaniu się z dokumentami, tak polecił Andropow, masz wybrać miejsce i czas wykonania wyroku śmierci „Namiestnika”. – Nie musisz się martwić Małkow, o żadne środki, Tylko w razie jakiegoś niepowodzenia, jesteście zdani sami na siebie, nikt wam nie może pomóc -. W pokoju obok wskazał „Michaił” Małkowi, są przygotowane akta „Namiestnika”, zapoznaj się z nimi i przeanalizuj przyczynę niepowodzeń. Jutro odlatujecie do Londynu. Wiadomość o tym co uznasz za słuszne zrobić, prześlij normalnym kanałem. Na pożegnanie „Michaiła” pomyślał Małkow – „Do trzech razy sztuka”.

Po przeanalizowania poprzednich niepowodzeń związanych z zamachem na życie „Namiestnika”, Małkow uznał, że Polacy sami powinni zabić papieża Jana Pawła II i taką wiadomość przesłał do „Michaiła”, a on przekazał Andropowi.
Jurij Władimir Andropow zaprosił na naradę do swej daczy pod Moskwą (jak podaje autor książki), przedstawiciela Sił Zbrojnych ZSSR marszałka gen, Ustinowa, przedstawiciela Sił Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Wasila Federczuka i najmłodszego członka Biura Politycznego Anatola Gorbowa (Gorbaczowa).

Jedną z przyczyn wezwania na obecne spotkane (jak podaje autor książki „Zabić Tego Polaka”), była informacja z wywiadu o uzbrojeniu NATO w nowe rakiety „Persning”, a także nowy system antyrakietowy w USA, nazwany „Gwiezdne wojny”. System ten przy pomocy umieszczonych na satelicie okołoziemskim „LASEROW”, uniemożliwia atak rakietowy ze strony Związku Radzieckiego na Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Drugą przyczyną jest rozwój wypadków w Polsce, mimo aresztowania całej góry „Solidarności” i ogłoszenia „Stanu wojennego”. Gen. Wojciech Jaruzelski po rozmowie z kardynałem Józefem Glempem, zgodził się wypuścić z więzienia Lecha Wałęsę i zaprosić na pielgrzymkę do Polski papieża Jana Pawła II, w czerwcu 1983 roku.
Dlatego Was wezwałem mówi Jurij Andropow, gdyż musimy przygotować
odpowiednie powitanie „Papieża” w Polsce. „Mokre dzieło”- powiedział Anatol Gorbow, po wpadce Bułgarów. Cały świat przypuszczał nasz udział w zamachu, na papieża Jana Pawła II? – zapytał Gorbow Andropowa.
Andropow odrzekł – przecież to największy wróg komunizmu, jakiego dziś mamy na świecie. Zacofany klecha, wyniesiony niewiarygodnym przypadkiem na dożywotnią funkcję pierwszego przeciwnika komunizmu. On ośmielił się publicznie powiedzieć, że marzy o odprawieniu Mszy św. na placu Czerwonym w Moskwie. W tej sytuacji, nie my go zabijemy ale Polacy – powiedział Andropow.- Tyko się nie pytaj Anatol, ile on ma dywizji? Ma dywizje, które prowadzą krecią robotę: wredną robotę. Kraje jak: Litwa, Łotwa, Ukraina, Czechosłowacja, Węgry i Polska, oni wszyscy myślą, że on im pomoże. Jeśli zostanie zabity, to przyjdzie nowy papież z Włoch, nie będą mieli wsparcia od niego – powiedział Andropow. Więc jak konkretnie chcecie zorganizować to, towarzyszu sekretarzu? – zapytał marszałek gen. Ustinów. Andropow odpowiedział – proponuje przekazanie sprawy naszym przyjaciołom w Polsce, - tak radził Josip Małkow po zapoznaniu się ze sprawą Bułgarów, ale nie na piśmie.- Niech oni sami zabiją swego „Polaka” – powiedział Andropow – nie przekażemy to gen. Kiszczakowi, ponieważ mamy w rządzie swojego człowieka, jemu przekażemy wykonanie tego w Polsce. Jest on na stanowisku sekretarza , w Polskim Biurze Politycznym, ostatnio nie ufają mu gen. Jaruzelski i gen. Kiszczak. Podpisał on w czasie zakończenia wojny co trzeba, a nie chce, żeby to zostało ujawnione, więc zrobi co mu każemy. Możemy mu ufać! – powiedział Andropow (podaje autor książki).

Został wezwany do Moskwy rezydent KGB w Polsce, gen. Jewlenko, przez Przewodniczącego KGB w Moskwie, Wasila Federczuka. Federczuk poinformował gen. Jewlenke o przyszłym awansie jaki otrzyma wkrótce, pod warunkiem wywiązania się z poleconego zadania, zabicia papieża Jana Pawła II, podczas pielgrzymki Jego do Polski. Poinformował gen. Jewlenke, że decyzja została podjęta przez najwyższe grono władzy ZSSR,- a może nawet przez samego Andropowa – powiedział gen. Fedorczuk. A on, gen. major Jewlenko musi wykonać, własną głową i własnym rękoma, to co zawalił wywiad bułgarski na placu św. Piotra w Watykanie. W dniu 13 maja 1981 roku. Propozycja jaką otrzymał od gen. Federczuka, że on gen. major Jewlenko, otrzyma własny gabinet na Łubiance, dodała mu skrzydeł, ale słowa, które powiedział gen. Fedorczuk „tylko się nie zbłaźnij, odpowiadasz własną głową”.

Po powrocie do Polski, gen. major Jewlenko wiedział, że musi użyć
sposobu, żeby zmusić dawnego konfidenta na terenie Lublina (zaufanego człowieka KGB w Moskwie, o którym w rozmowie wspomniał Andropow o pseudonimie „Kostia”) Bogusława Krajewskiego (był on na wysokim stanowisku w Biurze Politycznym KC PZPR w Warszawie) do wykonania powierzonego jemu Jewlence zadania: „Zabicia papieża Jana Pawła II w Polsce”
Gen. major Jewlenko umówił się telefonicznie z „Kostią” w Puszczy Kampinoskiej, żeby bez świadków mógł mu przekazać zadanie władz KGB w Moskwie: „Zabicie w Polsce podczas pielgrzymki, papieża Jana Pawła II”. Jednocześnie informuje „Kostę”, że to zabicie ma być zrzucone na gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka, a także na niektórych ludzi z góry partii. W razie rozruchów, jakie mogą po tym powstać, on, Bogusław Krajewski, stanie po stronie ludzi w Polsce i przy pomocy armii radzieckiej przejmie władzę w Polsce.
- Do wykonania zlecenia otrzyma pieniądze, technikę, potrzebne dokumenty i specjalistów z ZSSR – powiedział gen. major Jewlenko.
Towarzysz Bogusław Krajewski po otrzymaniu słownie zlecenia od rezydenta KGB w Polsce gen majora Jewlenki, zaczął szukać ludzi, którzy mogli by to zlecenie wykonać i po cicho zgładzić papieża Jana Pawła II. Poprosił pracownika o przyniesienie teczek ludzi pracujących w KC PZPR, do swego gabinetu, aby je przejrzeć i wybrać odpowiednią osobę. Teczka szybko awansującego podpułkownika Józefa Górala odpowiadała, że on na pewno podejmie się wykonać zlecenie z Moskwy, aby zabić papieża. Nawiązał bliższą znajomość z podpułkownikiem Góralem, podczas gry w karty u swego znajomego, który znał Górala i zaprosił go do siebie do gry w karty. Następnym krokiem było spotkanie w Puszczy Kampinoskiej. Towarzysz Bogusław Krajewski jadąc na spotkanie z Józefem Goralem do lasu, zabiera ze sobą sławny „Parasol ze szpikulcem”, który otrzymał od bułgarskich przyjaciół (ten parasol zawierał truciznę).
Rozmowa z Józefem Góralem toczyła się na temat zamachu na tle politycznym, wyeliminowania Lecha Wałęsy i niektórych z kierownictwa ”Solidarności”. Krajewski dodał Moskwa da nam na to potrzebne środki, ale w Polsce musimy działać na własną rękę. Nikt o tym nie może wiedzieć, że my będziemy się potykać tylko w wyjątkowych sytuacjach. Parasol, który miał ze sobą Krajewski, gdy to mówił, wylądował blisko nogi Józefa Górala.
Krajewski zapytał Górala, czy zgadza się wykonać to zadanie. Góral po namyśle wyraził zgodę, że podejmie się wykonać zadanie, ale nie wiedział, że ma zabić papieża Jana Pawła II, a nie Lecha Wałęsę. Bogusław Krajewski mając już zgodę Józefa Górala powiedział, że Moskwa żąda zabicia papieża Jana Pawła II w Polsce i znowu parasol z trucizną przesunął się i wylądował blisko nogi Górala. Podpułkownik został zaskoczony tą informacją, ale widząc szpikulec parasola przy swojej nodze, zgodził się podjąć wykonanie zleconego z Moskwy zadania.

(Nikt z nich nie przewidział, że też im grozi śmierć, w celu zatarcia śladów zbrodni, którą będą wykonywać na zlecenie Moskwy – nie przewidział i sam Jurija Andropow, że niebo wie o jego poczynaniach i zażąda i jego śmierci).

Podpułkownik Józef Góral był obarczony przez towarzysza sekretarza MSW trudną misją, zabicia papieża, który przyjeżdża do Polski, z pielgrzymką na 600-lecie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, żeby odwrócić od siebie podejrzenia, postanowił w jakiś sposób obciążyć przygotowywanym zamachem gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka, jak mu radził Bogusław Krajewski. Koniecznie była mu potrzebna informacja z podziemia „Solidarności”, aby ją moc wykorzystać przy planowanym zamachu.

Zastanawiał się, co „Solidarność” przygotowuje w związku z przyjazdem
do Polski papieża Jana Pawła II. Przypomniał sobie gdy nad tym rozmyślał, że kiedyś będąc na dyżurze w pałacu Mostowskich, podczas internowania przywódców „Solidarności”, został doprowadzony Zygmunt Kowalczyk zamiast Marczaka, który był na zjeździe w Gdańsku. Zygmunt Kowalczyk w czasie internowania przywódców „Solidarności”, był w mieszkaniu Ewy Marczak, podczas nieobecności jej męża. Posłani przez SB porucznik Jachowski i sierżant Drożdz, zamiast Marczaka znaleźli w szafie schowanego gołego Zygmunta Kowalczyka i doprowadzili go do pałacu Mostowskich, do dyspozycji na służbie
będącego wtedy podpułkownika Józefa Górala. Ten nie wiedząc co z nim zrobić, internował go do więzienia. Józef Góral wpadł na pomysł, żeby wezwać Ewę Marczuk na przesłuchanie, pod pretekstem obecności w jej mieszkaniu Zygmunta Kowalczyka. Ukartował razem z pracującym kapitanem Skoneckim, że zmuszą Ewę Marczuk do współpracy z SB, grożąc jej, że doniosą jej mężowi o znalezionym w ich mieszkaniu gołego w szafie amanta. Na to Ewa odpowiedziała, że nie może szkodzić swojemu mężowi. Odpowiedziano jej, że nie może mężowi już zaszkodzić, gdyż jest zatrzymany i siedzi w więzieniu. Poinformowali ją, że nie doniosą jej mężowi, jeżeli będzie ich słuchać i donosić z miasta informacje.
Ewa Marczuk, szantażowana przez podpułkownika Górala i kapitana Skoneckiego, aby ratować swoje małżeństwo zgodziła się i przynosiła informacje z miasta, a nawet przyniosła im gryps, który otrzymała z więzienia od Zygmunta Kowalczyka, do niej adresowany. Podpułkownik Józef Góral, po przeczytaniu grypsu poradził Ewie, żeby napisała w grypsie, co ma zrobić Zygmunt Kowalczyk, aby udawał ciężko chorego. To mu się udało i jako ciężko chory, Zygmunt Kowalczyk został przywieziony do szpitala na ul. Chocimską. Położono go na sali jako umierającego, bez stawiania koniecznej straży. Przy pomocy lekarza, został on wywieziony ze szpitala karetką w nocy. Mimo szalejącego następnego dnia na niby kapitana Skoneckiego, że chory uciekł, to podpułkownik Józef Góral tak zorganizował tą ucieczkę Kowalczykowi, aby móc mieć informacje z podziemia „Solidarności” przez Ewę Marczuk.
Ewa Marczuk spotykała się wieczorami w kawiarni z podpułkownikiem Józefem Góralem, przekazując wszystkie informacje od Zygmunta Kowalczyka i o przygotowywanym darze podziemia „Solidarności” z huty Warszawa, dla papieża Jana Pawła II. Dar ten chcą przekazać podczas Mszy św. w katedrze na Starym Mieście w dniu przyjazdu 16 czerwca 1983 roku, papieża do Polski. Tym darem mówiła Ewa Marczuk ma być robotnik, utrudzony pracą, odlany w brązie. Podała hasło na jakie otwierają się drzwi przychodzących łączniczek i następuje kontakt z Zygmuntem Kowalczykiem. Wypytywana dalej Ewa przez Górala , podała adres i nazwisko Kazimierza Kowalewskiego, wykonawcy projektu statuetki robotnika.
Mając konieczne informacje uzyskane od Ewy Marczuk, podpułkownik Józef Góral obmyśla jak przygotować plan: gdzie i kto go wykona. Postanawia zaplanować bezbłędnie, bez najmniejszego potknięcia, możliwość zbliżenia się do papieża Jana Pawła II, bez zbudzenia podejrzeń, który od czasu nie udanego zamachu w Rzymie w dniu 13 maja 1981 roku, jest jednym z najlepiej pilnowanych ludzi na świecie. Za jego bezpieczeństwo odpowiada nie tylko wspaniale wyszkolona służba papieska, ale i najbardziej wyspecjalizowane Oddziały Ochrony Kraju goszczącego. Do papieża zbliżyć się mogą tylko osoby zaakceptowane przez obie strony. A według podpułkownika Gorala, do papieża miał podejść jego człowiek, ze śmiercionośnym urządzeniem w ręku, nie świadom tego.
Pomysł, który przyszedł do głowy podpułkownikowi Józefowi Góralowi wydał mu się najlepszy, żeby w środku statuetki robotnika już odlanego w brązie umieścić plastik zwany ”Semteksem”, którego trudno wykryć znanymi mu urządzeniami. Oddzielnie przygotowana plakietka (zapalnik), którą przyniesie przez tak zwany „rękaw wejściowy” (sprawdzanie ludzi wchodzących do Katedry, czy nie mają metalowych rzeczy). Zygmunt Kowalczyk, który mający kartę wstępu do Katedry, przeniesie plakietkę (zapalnik) wykonany w Moskwie do statuetki robotnika, którą dostarczy łączniczka. Łączniczka poinformuje Zygmunta Kowalczyka, że ta plakietka jest od Lecha Wałęsy, zrobiona z wystrzelonych gilz podczas strajku robotników w Gdańsku. Plakietkę ma przyłożyć do statuetki robotnika Zygmunt Kowalczyk, przed wręczeniem jej papieżowi Janowi Pawłowi II.
Pozostało tylko podpułkownikowi Jozefowi Góralowi skompletować drugą osobę, która będąc w Katedrze uruchomi w dyktafonie dodatkowy przycisk, przestawiając na 2 program, po czym nastąpi błysk mikrofonu – i wybuch
Tak przygotowany plan przez Józefa Górala, zabicie papieża w Polsce, zostaje przekazany podczas spotkania z towarzyszem Bogusławem Krajewskim, do jego zaakceptowania (tak jak on sobie życzył).
Jak podaje autor książki „Zabić tego Polaka”, towarzysz Bogusław Krajewski, przekazał projekt zabicia Jana Pawła II, swojemu zleceniodawcy
rezydentowi KGB w Polsce gen. majorowi Jewlence w Warszawie, a on dalej do KGB w Moskwie sekretarzowi Czebrikowi. Czebrikow przekazał tą informacje Przewodniczącemu Rady Najwyższej ZSSR i KGB, Jurij Andropowa.
Przed samym przyjazdem papieża na pielgrzymkę do Polski, w Moskwie zostali wezwani przez Andropowa, na zebranie do sali konferencyjnej: Gorbow, Ustin, Fedorczuk i niedawno mianowany przewodniczący KGB Czebrikow.
Czebrikow przestawił notatki otrzymane od gen. majora Jewlenki, rezydenta KGB w Polsce , dotyczące planu przygotowań zamachu na papieża Jana Pawła II. Czebrikow jednocześnie informuje towarzyszy zebranych w sali konferencyjnej, że nigdy nie było planu zamachu na papieża (Namiestnika), ze strony Związku Radzieckiego. Była to tylko zbrodnia konspiracji wojskowej „Kliki” gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka, mające na celu poderwanie zaufania społeczeństwa polskiego do przewodniej roli partii. Czebrików informuje jednoczenie zebranych, że tylko towarzysz Bogusław Krajewski Sekretarz MSW, jest wobec nas, całkowicie lojalny i on w razie rozruchów stanie po stronie społeczeństwa polskiego.
Gorbow zapytał – jaka jest pewność, że w razie niepowodzenia akcji,
gen. Jaruzelski nie aresztuje tow. Bogusława Krajewskiego i wymusi na nim niewiarygodne dla nas zeznania.
Andropow odpowiedział mu na to – gdyby oni jakimś cudem poznali nasz plan, a papież pozostał przy życiu, to oni ani słowa nie pisną na ten temat, już nie obciążą nas. Dodatkowo Czebrikow poinformował zebranych w sali, że na całością akcji w Warszawie, czuwa nas rezydent Jurij Jewlenko. W wykonanie tej operacji są zaangażowani sami tylko Polacy. Kontakt jest przez tow. Bogusława Krajewskiego z MSW. Autorem i kierownikiem zamachu na papieża Jana Pawła II, jest podpułkownik Polskiej Służby Bezpieczeństwa Józef Góral.
Jest to zdolny i ambitny pracownik, ma on objąć stanowisko ministra Spraw Wewnętrznych w przyszłym rządzie sprawowanym przez naszych ludzi.
Do wykonania zamachu na życie papieża zatrudni Góral tylko dwie osoby. Jedna osoba z podziemnej organizacji „Solidarności” Zygmunt Kowalczyk, który zginie razem z papieżem, wręczając mu dar przygotowany przez warszawskich robotników. Wybuch zostanie wywołany urządzeniem umieszczonym w plakietce przymocowanej do daru. Plakietka od Lecha Wałęsy to zapalnik.
Włamując się do garażu – pracowni Kowalewskiego – rosyjscy specjaliści podmienią statuetki robotnika, zostawiając naładowaną „Semtexem”. W momencie wręczenia daru papieżowi Janowi Pawłowi II, zostanie uruchomiony nadajnik umieszczony w dyktafonie, do tego celu użyto drugiego człowieka. Jest to, wieloletni agent SB, pseudonim „Dawid” z pochodzenia Żyd, który nie zna swojego rozkazodawcy i ma za to dostać 100 tyś. dolarów – Leon Kwiatkowski.
Czebrikow, przedstawił plan rezerwowy dla podpułkownika Józefa Górala wypadek niezależnie od wyników operacji, kilku naszych towarzyszy też musimy poświęcić dla dobra sprawy. Gen. major Jewlonkio zostanie wcześniej odwołany do Moskwy i też zginie.

W związku z przyjazdem papieża do Polski, został powołany sztab operacyjnej „Zorza”, szefem został gen. Kornaszewski. Jego zadaniem było, przygotować bezpieczeństwo pielgrzymki papieża Jana Pawła II w Polsce.
Martwiło go, że ma za małe rozpoznania zamiarów przeciwników politycznych. Postanowił podczas najbliższej telekonferencji przypomnieć, aby odpowiednio wydane polecenia przez komendantów do pracowników SB, były dobrze wykonane. Uważał, że główne zagrożenie – to plany opozycji i podziemia zmierzającego do zaakceptowania swą obecność, przez transparenty okrzyki podczas uroczystości z udziałem papieża Jana Pawła II, oraz przez wręczenie darów i upominków o charakterze politycznym i petycji.
Przedstawiciele Biura Ochrony Rządu, który był odpowiedzialny za bezpieczeństwo osobiste gościa, zapytał gen. Kornaszewskiego – co robić z prezentami dla papieża? Ustalono, - nie mogą być wręczane bez kontroli odparł gen. Kornaszewski – konieczni są pirotechnicy, żeby nie znalazły się dary naładowane jakimś świństwem. Zakupiono dodatkowo detektory elektryczne, do osobistej kontroli osób przybywających na uroczystości, żeby przeprowadzać kontrolę w tak zwanych „rękawach wpustowych”, torby, teczki i paczki, szczególnie do strefy zerowej. A także wykorzystanie tajnych współpracowników SB w trakcie uroczystości, oraz umieszczanie ich w grupy pielgrzymów, udających się na spotkanie Papieżem Janem Pawłem II. Jako tajnych współpracowników oddelegowano pod Katedrę, porucznika Jachowskiego i sierżanta Drożdża.

Gdy w dniu 16 czerwca 1983 roku, po południu z plakietką w kieszeni przedzierał się Zygmunt Kowalczyk, przez tłum ludzi i stojące dzieci w kierunku „rękawa wpustowego”, mając w kieszeni zaproszenie, żeby razem z hutnikami przekazać dar „Robotnika” papieżowi Janowi Pawłowi II. Zygmunt Kowalczyk mimo przebrania został zauważony przez porucznika Jachowskiego. Który zwrócił się do sierżanta Drożdża mówiącemu – ten przepychający się obywatel kogoś mnie przypomina, to chyba Zygmunt Kowalczyk, poszukiwany przez służby Bezpieczeństwa, po ucieczce ze szpitala, gdy udawał umierającego. Obaj postanowili zatrzymać go przy pomocy zmyślonego naprędce pretekstu, że skradł im portfel i dokumenty, które ostrożnie włożyli mu do kieszeni marynarki. Za schwytanie Zygmunta Kowalczyka, była ogłoszona nagroda – samochód. Cieszył się z tego sierżant Drożdż i zabrali go o komisariatu na ul. Świętokrzyskiej.
Aresztując Zygmunta Kowalczyka porucznik Jachowski i sierżant Drożdż, uniemożliwili wykonania zamysłu JURYJA WŁADIMIROWICZA ANDROPOWA, ZABICIA PAPIEŻA JANA PAWŁA II, mimo że Leon Kwiatkowski zgodnie z rozkazem przełączył dyktafon z pierwszego programu na 2, jak mu polecono i nawet kilka razy nacisnął guzik
W mikrofonie nie nastąpił błysk, choć w pobliżu niego stał podpułkownik Józef Góral. Z chwil naciśnięcia guzika w dyktafonie, Józef Góral upadł na ziemię i zatkał sobie uszy, żeby zmniejszyć siłę wybuchu, który nie nastąpił.
Leon Kwiatkowski dokładnie wykonał powierzone mu polecenie, wybuch plakietki nastąpił w kieszeni spodni Zygmunta Kowalczyka, gdy był aresztowany, uszkadzając mu biodro i nogę.

To co autor opisuje w książce ”Zabić tego Polaka”, to prawda. Przekazałam tą książkę otrzymaną od znajomej, która sprowadziła ją z Francji i dałam do przeczytania ks. Henrykowi Michalakowi w naszej parafii, opowiadając mu, mój udział w ratowaniu życia Papieża Jana Pawła II. Ks. Proboszcz , po przeczytaniu tej książki, będąc w Kurii w Warszawie, zapytał się – czy to prawda, że zamach był przygotowany w Polsce na Jana Pawła II, w 1983 roku podczas pielgrzymki na 600 lecie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Otrzymał odpowiedz od Kardynała Glempa – tak.
Moim zdaniem, papież Jan Paweł II wiedział, kto nastaje na jego życie. Matka Boża Maryja czuwała nad swym sługą Janem Pawłem II i posłużyła się ludźmi Urzędu Bezpieczeństwa: porucznikiem Jachowskim i sierżantem Drożdżem, którzy zatrzymali nieświadomego właściwości plakietki-zapalnika Zygmunta Kowalczyka. Do wybuchu w Katedrze na Starym Mieście w Warszawie nie doszło.
Streściła książkę ”Zabić tego Polaka’.
Wanda Stańska-Prószyńska



DODATEK.
W przedmowie do tej książki Pt. „Zabić tego Polaka” Jan Nowak Jeziorański analizuje przyczynę niepowodzeń, mimo dobrze zaplanowanego zamachu na życie papieża Jana Pawła II w Watykanie, na pl. św. Piotra, dnia 13 maja 1981 roku. Szybka interwencja lekarska i ręka Matki Bożej Maryi, która skierowała kulę w innym kierunku, pozwoliły uratować życie papieża.

Później, w 1983 roku papież Jan Paweł II został zaproszony na pielgrzymkę do Polski przez kardynała Józefa Glempa i przez wtedy pełniącego
władzę w stanie wojennym, gen Wojciecha Jaruzelskiego. Zastanawia się autor przedmowy, czy w Polsce papież byłby bezpieczny. Przecież w Polsce rządzi KGB i bezpieka pod pokrywką wojskową. Dla Jurija Andropowa, Przewodniczącego Rady Najwyższej ZSSR i KGB, ta papieska pielgrzymka do Polski jest wymarzonym pretekstem ataku na życie Ojca Świętego mimo zwiększonych środków Jego bezpieczeństwa.

Wiadomość, że papież ma być ranny, już została podana w Polsce po 12 lipca 1935 roku, gdy na łąkach wsi Przygody, parafii Suchożebry, koło Siedlec, objawiła się Matka Boża Maryja, dziewczynce, która pilnowała na łące pasącego się bydła swego dziadka. Była to Helena Parapura , mająca wtedy 11 lat, jej to przekazała tą wiadomość Matka Boża Maryja, wzywając zgromadzoną ludność na objawieniach, aby modlitwą błagali Boga Ojca o darowanie życia „Przyszłemu papieżowi”. Tysiące ludzi, zgromadzonych na objawieniach, błagali Boga Ojca, o darowanie życia „Przyszłemu rannemu papieżowi”. Nikt wtedy nie wiedział, że ta przepowiednia dotyczyła Jana Pawła II przyszłego papieża z Polski. Matka Boża Maryja przekazała, że spełnią się mesjańskie przepowiednie dotyczące Papieża z Polski.
Została też przekazana przez Matkę Bożą Maryję, cała przyszła historia Polski, aż do kataklizmów, które bardzo mocno dotkną Północną półkulę ziemi.
Ks. Karol Wojtyła będąc z wizytą w San Giovanni Rotondo, dowiedział się od Pedro Pio, gdy Go zobaczył przechodząc korytarzem, zatrzymał się i powiedział „widzę krew na Twojej piusce”. Ks. Karol Wojtyła, był wtedy na studiach doktoranckich w Rzymie. Po powrocie do Krakowa, ks. Karol Wojtyła opowiedział swoje spotkanie z Pero Pio w San Giovanni Rotundo swojemu przełożonemu ks. kardynałowi Sapiesze, który uwierzył w prawdziwość słów Pedro Pio i przygotował ks. Karola Wojtyłę do pełnienia przyszłego posłannictwa jako papieża, oraz obrania kierunku nauki dla Kościoła w świecie.
Ks. Karol Wojtyła znając swoją przyszłość, jako papież, miał czas przygotować się do pełnienia tej posługi, ucząc się obcych języków i jak dotrzeć do ludzi obciążonych ideami komunizmu i nazizmu, z którym zetknął się jako młody człowiek, czy już jako kapłan.
Dla tego Polska miała tak wspaniałego papieża Jana Pawła II, o którym pisali nasi poeci w wierszach mesjanistycznych. Przekazuje :

Wanda Stańska-Prószyńska